Forum -=YuuhI=- Strona Główna

-=YuuhI=-
Forum Manga & Anime - wejdziesz, nie wyjdziesz!
 

Fanfick | Eternal Część 1

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum -=YuuhI=- Strona Główna -> Wasza Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sakura
Uczeń Akademii



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Twojego łózka >D

PostWysłany: Wto 22:51, 23 Sty 2007    Temat postu: Fanfick | Eternal Część 1

Założę się, że i tak nikt tego nie przeczyta XD


Był rok 1899.
Rok wielkich wypraw. Stary profesor James Starrind był szanowany wśród swoich pobratymców. Niegdyś wesoły, teraz niestety stracił pogodę ducha. A wszystko to zaczęło się od zaginięcia jego żony. Jednakże nikt nie znał przyczyn jej nagłego zniknięcia. Nikt prócz samego profesora. Uważa on, że została porwana podczas poszukiwania tajemniczego artefaktu - pierścienia życia - w dzikiej dżungli Al - Saba.
Profesor dokształcał się i oszczędzał pieniądze, by móc wyruszyć i odnaleźć tak pożądany pierścień. Wynajął do tego najlepszych...

Jest 15 kwietnia. Doktor wraz z Shori, młodym tubylcem i swoją 17-letnią córką, która narzuciła ojcu aby zabrał ją ze sobą, czeka w porcie na personel. Wszystkie bagaże były już załadowane. Nadal jednak brakowało wynajętych poszukiwaczy skarbów.
Profesor zaczął niepokoić się. Chodził w tę i z powrotem wzdłuż przycumowanego statku, zerkając co raz w stronę wejścia do portu.
Willow, córka profesora, stała przy burcie i obserwowała go z góry. Był poważnie zdenerwowany. Krople potu błyszczały w kwietniowym słońcu na jego pomarszczonym czole. Wyciągnął właśnie chusteczkę by je wytrzeć, gdy nagle jego ręka zastygła w bezruchu. Dziewczyna powędrowała śladem spojrzenia ojca i jej oczom ukazał się niecodzienny widok. Szybko zrozumiała zaskoczoną wręcz wystraszoną minę ojca...
W stronę ich statku szła grupka ludzi. Willow naliczyła sześciu: jedna dziewczyna i pięciu mężczyzn. Szli niedbałym krokiem, hałasując przy tym jakby byli w jakiejś tawernie. Przez moment dziewczyna miała nadzieję, że oni nie są tymi ludźmi, o których wspominał jej ojciec. W sumie po jego minie można było wnioskować, że i on chyba też miał taką nadzieję. Powiadają jednak, że nadzieja matką głupich...
Szóstka przybyszy wyglądająca jak banda rzezimieszków zatrzymała się przed statkiem wykupionym przez profesora Starrinda i obrzuciła go przelotnym spojrzeniem.
- Ho, ho, ho... Takim luksusem to my jeszcze nie podróżowaliśmy. Prawda? - odezwał się jeden z nich. Miał kruczoczarne, postrzępione włosy wystające spod brązowego, zniszczonego przez czas i liczne przygody kapelusza. Chłopak przybrał niedbałą pozę, opierając się o niższą od siebie o głowę dziewczynę i schylił się lekko by spojrzeć jej w oczy.
Willow, patrząc na nich z góry, nie widziała miny chłopaka, bo prawie całą twarz zasłaniał mu kapelusz. Mogła za to dojrzeć pełen obrzydzenia grymas na twarzy jego koleżanki. Szepnęła coś, ale Willow nie dosłyszała tego. Chłopak na szczęście mówił wystarczająco donośnie, by słyszeć wszystko wyraźnie.
- Tobie to nigdy nic się nie podoba - rzekł pobłażliwym tonem, czochrając ją lekko po jej bardzo jasnych, w słońcu niemal białych, włosach.
Nie protestowała przeciw temu śmiałemu gestowi. Dalej stała z założonymi na krzyż rękoma i przyglądała się z surową miną zmieszanemu profesorowi.
- Przepraszam, ale to chyba jakaś pomyłka... - zaczął nieśmiało mężczyzna
Grupka ludzi umilkła momentalnie. Sześć par oczu utkwiło swe zimne spojrzenia w wystraszonym człowieku.
- Pan Starrind? Profesor James Starrind? - Smukły mężczyzna, który miał równie ciemne włosy jak ten, co w kapeluszu, odezwał się spokojnym, opanowanym tonem. Willow ledwo dosłyszała jego słowa.
Ojciec dziewczyny kiwnął niepewnie głową, głośno przełykając ślinę.
- No, więc nie ma tu mowy o żadnej pomyłce - kontynuował ten sam mężczyzna. - Oto pana załoga, poszukiwacze skarbów
- Jedni z najlepszych - chłopak w kapeluszu sprawnym ruchem palca odsunął swoje nakrycie głowy z twarzy, ukazując szeroki pewny siebie uśmiech.
- Ach, przepraszam, ale... - profesor nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Trochę inaczej to sobie wyobrażał...
- Coś pan dużo przeprasza - zaśmiał się inny z drużyny. Najwyższy z nich wszystkich, bardzo dobrze zbudowany i uzbrojony po zęby. - Rozumiem jednak, że możemy robić mylne wrażenie.
- To miała być wyprawa poszukiwawcza, a nie wycieczka dla panienek z dobrego domu - odezwał się niespodziewanie jedyny damski członek tej załogi
Profesor skulił się w duchu pod wpływem tego zimnego spojrzenia i oschłego tonu. Odruchowo spojrzał na swoją córkę stojącą na pokładzie. Marszczyła brwi i zaciskała mocno pięści. Zapewne słyszała ich rozmowę.
- Rozumiem, że to niebezpieczne, ale moja córka nie będzie przeszkadzać. Zależy jej na tej wyprawie ze względu na jej matkę...
- Powtarzam, że to nie jest wyprawa dla dziewcząt. Będą z nią same kłopoty i...
- Z całym szacunkiem - przerwał jej profesor, czując nagły przypływ energii i potrzeby bronienia córki - ale pani także jest kobietą i...
- Niech pana nie myli jej wygląd - zaśmiał się ten najwyższy, klepiąc profesora po plecach. Pan Starrind zgiął się w pół i niemal wypluł swoje płuca pod wpływem niegroźnego aczkolwiek w wykonaniu tego mężczyzny silnego gestu. - Może i ma pewne walory - w tej chwili osiłek zakreślił w powietrzu wyraźne kobiece kształty - lecz w środku siedzi kawał skurwiela gorszego niż my wszyscy razem wzięci.
Piątka najemników wybuchnęła gromkim śmiechem. Dziewczyna zaś, o której była mowa, dalej stała wpatrzona surowym wzrokiem w profesora, który zaczął żałować, że przystał na namowy córki.
Stała przed nim 100% współczesna kobieta, o których coraz częściej się mówiło. Chodziły one w męskich strojach (jak ta tu na przykład), mówiły jak mężczyźni, potrafiły się bić i były całkowicie niezależne oraz samowystarczalne. Profesor podziwiał kobiety, które potrafiły radzić sobie w życiu i były niezależne. W końcu za to kochał swoją żonę, która tak jak ona trudniła się poszukiwaniami zaginionych skarbów. Lecz ta kobieta tutaj odbiegała i to daleko nawet od jego żony, co było niezwykłe. I przerażające jednocześnie. Pan Starrind zaczął obawiać się o swoją córkę...
"Było trzeba nie ulegać.. " myślał gorączkowo.
- Koniec dyskusji - odezwał się chłopak w kapeluszu. - Pan płaci, my robimy swoje i nikt nam w paradę nie wchodzi. Wtedy wszystko będzie cacy. A teraz ruszajmy już.
Profesor kiwnął głową, choć wciąż miał wątpliwości. Musiał jednak udać się na tę wyprawę. Jego żona czeka gdzieś tam na niego, był tego pewien...
Ruchem ręki zaprosił najemników na statek, by pokazać im ich kajuty.
Willow w tym czasie, wciąż stojąc przy burcie, obserwowała kolejno wchodzących poszukiwaczy. Tuż za ojcem szedł ten w kapeluszu. Ręce trzymał w kieszeniach, a w ustach trzymał papierosa, którego wyjął zza ucha. Przy pasku przymocowane miał dwa rewolwery. Na plecach miał sporej wielkości plecak przy którym zawieszony był bat. Drugi szedł ten osiłek, co "klepnął" ojca. Był naprawdę olbrzymi. Miał ciemną skórę, poodsłaniane muskuły i masę tatuaży. Wszędzie miał poprzyczepiane jakieś rzeczy, które po krótkiej obserwacji wyglądały dla Willow na jakieś przedziwne narzędzia i broń. On także niósł tobołek na plecach.
Potem był ten, co spytał ojca Willow o nazwisko. Szedł wyprostowany i spokojny. Miał w sobie pewną dozę dostojności. Choć ubiorem nie różnił się od tamtych. Ciemne, wytarte nieco spodnie, koszula i kamizelka z mnóstwem kieszeni. Ciekawe w nim było też to, że przy pasie zamiast broni palnej, miał długą szpadę.
Następny miał już pistolety ale także i miecz umocowany na plecach wraz z wypchanym plecakiem. Jego brązowe włosy śmiesznie sterczały na wszystkie strony, a lekki uśmieszek dodawał mu nieco łagodności, wręcz niewinności. Gdy oglądał się na wszystkie strony, Willow udało się dostrzec w pewnym momencie, że chłopak miał kozią bródkę i mały tatuaż na szyi.
Ostatni z mężczyzn nie wyróżniał się niczym niezwykłym. Można by rzec, że nawet nie pasował do reszty, bo wyglądał zupełnie normalnie. Krótkie włosy o rudawym odcieniu, delikatne okrągłe okulary na nosie i bardzo ciężka torba przerzucona przez ramię.
Dziewczyna o jasnych włosach została na brzegu. Gdy wszyscy wchodzili na statek, ona wyciągnęła coś z płaszcza, po czym przyłożyła to do ust. Po chwili rozległ się cichy, przyjemny dla ucha dźwięk. Minęła następna chwila, po której na dłoni dziewczyny przybranej w grubą rękawicę przysiadł najprawdziwszy sokół. Miał piękne pióra i ostry dziób. Dziewczyna pogłaskała go po głowie, a potem weszła wraz z nim na statek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
T.K.
Kage



Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opole

PostWysłany: Wto 23:17, 23 Sty 2007    Temat postu:

Saki ja to już czytałam ^________^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ino
Kage



Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 1062
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kędzierzyn Koźle

PostWysłany: Śro 17:12, 24 Sty 2007    Temat postu:

Odsyłam do regulaminu!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malin
Genin



Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 764
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: K - K

PostWysłany: Śro 21:00, 24 Sty 2007    Temat postu:

Ugh za długie może innym razem xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum -=YuuhI=- Strona Główna -> Wasza Twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin